Po półtora wieku marksistowskiego prania mózgu w szkołach i na uniwersytetach, niezaznajomione z tematem osoby uważają rewolucję za wydarzenie pozytywne, oznaczające dojście do głosu tych, których zawsze poniżano. Tak silne zniekształcenie pojęć sprawia, że nawet nie zastanawiają się nad możliwością bycia kontrrewolucjonistą.

W poniższym artykule postaram się zacząć zmieniać ten stan rzeczy.

 

 

Widzę go jako wstęp do rozumienia istoty rewolucji, które *dziwnym trafem* zawsze zieją nienawiścią do Kościoła i katolicyzmu. Nie jestem oczywiście w stanie opisać wszystkich mechanizmów, dlatego najpierw zajmę się zupełnymi podstawami i spróbuję wyjaśnić parę rzeczy tak, by unikać zagłębiania się po uszy.

Na początek zastanówmy się, gdzie rewolucjoniści znajdują podatny grunt i jak go “orają”.

 

Jak i kogo trzeba podburzyć, żeby rewolucja zadziałała?

Aby przeprowadzić rewolucję trzeba opierać się na emocjach i wysyłać prosty komunikat, bo tylko proste hasła są w stanie przebić się przez głupotę mas. Ludzie racjonalnie analizujący fakty nigdy rewolucji nie poprą, bo świat nie działa na zasadzie “wyrżnąć X, przejąć władzę, być szczęśliwym”. Nie bez powodu przewroty realizował zawsze najciemniejszy motłoch kierowany i sponsorowany przez tych, którzy wiedzieli, w jakim kierunku go pchnąć i kogo nim poszczuć. Kłamstwa o rzekomych “oddolnych ruchach” czy “buncie uciśnionych” można włożyć między bajki, bo tak Luter, jak rewolucjoniści francuscy, a przede wszystkim bolszewicy(1) mieli na swój użytek know-how i ogromny kapitał płynący od tych, którym na obaleniu porządku zależało.

Mając kapitał i ciemny lud, który trzeba zbuntować, przeciwnika zawsze należy przedstawić jako wroga wszystkich tych wartości, które są drogie manipulowanym ludziom.

Dlatego też, jak łatwo zauważyć, Kościół przedstawiany jest jako wróg:

  • nauki i postępu (tak jakby oba te słowa oznaczały to samo);
  • miłości i seksu (bo nie uznaje antykoncepcji, rozwodów);
  • dobrobytu (wszelkie oskarżenia o przepych, czy malwersacje finansowe);
  • samowolki (która nic nie ma wspólnego z wolnością, ale została nią fałszywie nazwana);

Nie można jednak racjonalnie przedstawić Kościoła jako wroga wszystkiego, co dobre, ponieważ taki mit szybko by upadł. Aby proces zaorania się udał, potrzeba jeszcze jednej ważnej operacji…
 

Redefinicja pojęć, którymi opisujemy świat

Zauważmy powyżej, że nawet pozytywne wartości musiały zostać przemaglowane na potrzeby rewolucjonistów i nie oznaczają już tego, co oznaczały pierwotnie. Przykładowo, postęp wcale nie musi wiązać się z nauką, a już na pewno postęp nauki nie oznacza postępu całej ludzkości, jak chciałoby się nam wmówić. Niemcy w czasach Hitlera poczynili ponoć ogromne postępy naukowo-techniczne, ale czy zwycięstwo nazizmu w II Wojnie Światowej przyniosłoby postęp ludzkości? Podobnież miłość i seks to dwa zupełnie różne pojęcia, jednak “uprawianie miłości” weszło już w potoczny słownik tak mocno, że ludzie coraz słabiej odróżniają jedno od drugiego. Największemu zniekształceniu uległo jednak pojęcie wolności, która dziś oznacza już praktycznie samowolkę i totalny brak ograniczeń, a także (o zgrozo) prawo do czegoś, czyli tzw. wolność pozytywną. Świetnie na temat wolności wypowiada się Krzysztof Karoń, specjalista w dziedzinie marksizmu:

Redefinicja pojęć niestety nie jest trudna. Poprzez częste, ale niepoprawne ich używanie, szczególnie gdy robią to “autorytety” i media, łatwo jest zmienić znaczenie pewnych słów. Dlatego tak trudno jest później porozumieć się dwóm osobom, które mówią o innych rzeczach opisując je tymi samymi pojęciami.

No dobrze, ale dlaczego właściwie głównym celem takich ataków jest zawsze KRK?
 

Dlaczego Kościół rzymskokatolicki jest zawsze ofiarą rewolucji

Luteranie palili duchownych i konfiskowali majątki za nieuczestniczenie w protestanckiej “mszy”, rewolucjoniści francuscy wydawali kary śmierci za odprawianie nabożeństw, bolszewicy mordowali i deportowali, a marksiści niszczą psychicznie i wizerunkowo (przykładem może być choćby wizerunek księdza-pedofila, czy chciwego naciągacza). Kościół zawsze staje się jednocześnie wrogiem i przeciwnikiem rewolucji.
 

 
Istnieją dwa podstawowe powody takiego mechanizmu.
 

1. Katolicyzm przeszkadza w biznesie

Cała historia Kościoła to walka z różnymi grupami interesu. Wywieranie nacisku na władców i świat wielkiego biznesu w sprawie zniesienia niewolnictwa, ograniczenia wyzysku pracowników, czy lichwy zawsze wywoływały antykatolickie nastroje. W XVI wieku ogromnym problemem w wielkich interesach był stosunek Kościoła do niewolnictwa.

Niewielu ludzi wie, że wydana w 1537 roku bulla “Sublimus Dei” Pawła III była pierwszym w historii i na 300 lat jedynym dokumentem potępiającym niewolnictwo. Także jezuici w Nowym Świecie, dzięki idei tzw. redukcji, czyli społeczności opartych o dobrowolną pracę, edukację i ewangelizację, chronili Indian przed wzięciem w niewolę, a nawet uzbrajali ich do samodzielnej walki o własne bezpieczeństwo. Był to okres, w którym Kościół podpisał na siebie niemal wyrok śmierci i został znienawidzony przez świat wielkiej polityki i biznesu robionego na nowo zdobytej Ameryce.

Wbrew opinii wielu lewicowych krzykaczy, krytyka ze strony Kościoła nie była jednak problemem wyłącznie socjalistów. Na wyzysk, jakiego doświadczyli robotnicy w czasach Karola Marksa również nie zamknięto oczu. Zainteresowanym polecam przeczytanie encykliki Rerum Novarum Leona XIII(2). Dokument ten zmienił bieg historii i doprowadził do klęski marksizmu w Europie Zachodniej.
 

2. Katolickie zasady moralne uniemożliwiają stworzenie nowego, wygodnego człowieka

Spójrzmy prawdzie w oczy: ktoś, kto wierzy, że został stworzony na podobieństwo Boże, którego misją jest zbawienie i życie zgodnie z naukami Chrystusa nie podda się bez walki marksistowskiemu zezwierzęceniu, wynarodowieniu, nie zostanie nazistą, nie będzie dobrowolnie służył królowi uznającemu się za boga i tak dalej. Problem w tym, że totalitarne systemy i rewolucje właśnie tego chcą.

Nałożyć nową tożsamość można tylko ludziom, którzy jej nie mają – ludziom wynarodowionym, bez moralnego kompasu, bez poczucia sensu w życiu. Nie bez powodu każda wielka rewolucja stara się najpierw wymienić system wierzeń i przekonań ludu, by następnie wdrożyć nowy. Zniszczenie obyczajów i kultury jest też jednym z najskuteczniejszych sposobów prowadzenia wojny informacyjnej, bo pozwala na przejęcie władzy bez zbrojnego ataku(3). Ci, którym nie zależy na własnym narodzie, tradycji i kulturze oddają swoją duszę bez walki, tak jak kraje Zachodu porzuciły cały dorobek kulturalny i duchowy wymieniając go na globalistyczne substytuty.
 

Podsumowując…

Kościół ma ogromną władzę i ogromny autorytet oparty nie tylko na Objawieniu, ale także na 2000 lat Tradycji, która istnieje w głowach i sercach 1,5 miliarda ludzi na całym świecie. Dopóki rewolucjonistom nie uda się tego zniszczyć, dopóty antyludzkie ideologie nie przejmą całkowicie władzy. Dlatego KRK i każdy jego zwolennik zawsze będzie atakowany przez cały świat, bo “nie jest z niego” (4) i walczy z tendencjami, które przejawiamy, a które są niebywale kuszące i zyskowne.

O tym, co możemy zrobić, by te ataki wytrzymać, będzie w kolejnych tekstach.
 
Przypisy:
1 – Antony C. Sutton – “Wall Street a Rewolucja Bolszewicka”
2 – Encyklika w języku polskim dostępna jest online pod adresem: http://www.nonpossumus.pl/encykliki/Leon_XIII/rerum_novarum/
3 – Więcej na ten temat w książce “Wojna informacyjna” dr Rafała Brzeskiego
4 – J 15, 19
 

Uwaga: Każdy tekst na blogu sredniowieczny.pl jest objęty prawami autorskimi. Jeśli chcesz go udostępnić, użyj ikon po lewej stronie ekranu. Jeśli chcesz wkleić go u siebie, skontaktuj się ze mną. Nie udzielam zgody na publikowanie skopiowanych ode mnie treści w dowolnych miejscach bez pytania.