W obliczu zeszłorocznych wulgarnych protestów, które przetoczyły się przez Polskę w imię wolności kobiet trudno znaleźć osobę, która nie usłyszałaby choćby raz o ruchach rzekomo „feministycznych”, organizujących manifestacje. Do organizatorów, propagatorów i agitatorów tychże, mających podobno nieść kobietom pomoc środowisk, zaliczają się z pewnością niesławne „Dziewuchy”. Fundacja Dziewuchy Dziewuchom przekonuje, iż niesie kobietom upragnioną wolność, w rzeczywistości promując zabijanie nienarodzonych dzieci. Dobitnie na główny motyw „Dziewuch” wskazuje zamieszczona przez nie same grafika z pytaniem: „Ale czy wy musicie w kółko tylko o tej aborcji?”. „Nie musimy” - pada odpowiedź. „Ale możemy”.
Zwolenniczki aborcji posługują się przy tym sztuczkami iście demonicznymi, wmawiając kobietom, iż mają pełne prawo postępować tak, jak jest im zwyczajnie najwygodniej. Czyż istnieje sytuacja bardziej przerażająca od tej, gdy kobieta decyduje się na zamordowanie swojego maleńkiego dziecka dla... własnego komfortu?
Sama „Fundacja” opisuje się jako popularyzująca feministyczne wartości. Jednocześnie, stawia się w roli reprezentanta kobiet. Czymże są owe feministyczne wartości, które popularyzuje? Przyglądając się stronie tworzonej przez „Dziewuchy” można odnieść wrażenie, iż podstawową, nieustającą potrzebą wszystkich kobiet jest zabijanie własnego, nienarodzonego jeszcze potomstwa.
Postulaty domagające się aborcji powtarzają się niemal bez przerwy. „Dziewuchy” wysuwają żądania: chcą aborcji darmowej, bezpiecznej, nieobciążonej żadnymi konsekwencjami. Chcą nie tylko legalizacji tak potwornego czynu, ale i całkowitego „wybielenia” go w oczach społeczeństwa.
Ruch Dziewuchy Dziewuchom z pewnością nie byłby ani tak przerażający, ani skuteczny, gdyby jego twarzami zostali mężczyźni. Środowiska feministyczne żerują bowiem na tym, co w kobietach najdelikatniejsze, najkruchsze. Uderzają w potrzebę poczucia stałości i bezpieczeństwa, generują lęk przed posiadaniem potomstwa. Co, jeśli dziecko będzie chore? Jeśli poród zagrozi twojemu życiu? Stać cię w ogóle na dzieci?
Aborcjonistki doskonale wiedzą, w co uderzyć, aby wywołać oczekiwany efekt. Podobno nikt tak nie zrozumie kobiety, jak druga kobieta. Jest w tym wiele racji. Jako kobiety, aborcjonistki po mistrzowsku potrafią manipulować emocjami innych kobiet. Znajdują metafory, porównania i słowa, których mężczyzna zapewne nie wykorzystałby przez wzgląd na odmienność swojej natury.
Właśnie dlatego znajdują zwolenniczki nawet wśród tych, które nie „wojują” na co dzień o „prawo do aborcji”. Czują się jednak zagrożone, ze wszystkich stron obrzucane są bowiem wątpliwościami. Gdy zaś odważą się mieć inne zdanie, niż ich „siostry”, to zostają zmieszane z błotem.
Ileż razy można było usłyszeć pogardliwe teksty rzucane z ich ust, odnoszące się do samej ciąży, macierzyństwa? Kobiety zaślepione nienawiścią uważają swój największy dar, zdolność do przekazywania życia, za przekleństwo. Twierdzą wręcz, iż rodzenie dzieci jest uwłaczające, że sprowadza je do poziomu zwierząt. Co ciekawe, wiele feministek jednocześnie domaga się zakazu dokonywania aborcji choćby na hodowlanym bydle... Smutne, jak wściekłość odbiera wzrok.
Nie ma osoby, która bardziej zażarcie skakałaby do oczu kobiecie, niż zagorzała zwolenniczka aborcji. Widać to dobitnie po komentarzach na forach internetowych, na Facebooku. Nie sposób policzyć, ile razy pod komentarzem kobiet pro-life padały zjadliwe komentarze: „Życzę ci, żeby cię ktoś zgwałcił!”, „Jak cię zgwałcą zbiorowo to inaczej zaśpiewasz!”. Pojawiają się zarzuty ciemnoty, braku wykształcenia czy „zdrady kobiet”. Tak oto kobiety, które rzekomo walczą o prawa innych kobiet w mgnieniu oka stają się najzacieklejszymi wrogami swoich rzekomych sojuszniczek.
Kobiety te nieustannie czują złość na to, kim są. Nie ma w nich akceptacji dla samych siebie. Oczekują, iż w rozwiązłym trybie życia znajdą szczęście, spełnienie, dowód swojej wartości. Nie chcą konsekwencji i nie chcą, aby je oceniano, jednocześnie nieustannie oceniając innych i obarczając ich konsekwencjami swoich grzechów i błędów. Na stronie „Dziewuch” jakiś czas temu pojawiła się grafika z roześmianą, młodą kobietą. Napis powyżej głosił: „Aborcja to odpowiedzialny wybór”. Grafikę okraszono całkiem długim wywodem na temat tego, jak zły jest świat, ponieważ odważa się oceniać moralność postępków kobiet.
„Ile razy słyszałyście, że trzeba ponosić konsekwencje swoich działań? Albo że należy być odpowiedzialną osobą? Ten – skądinąd słuszny – tekst, zmienia się w chochoła, gdy próbuje się go używać jako argumentu przeciwko aborcji”
- przekonują „Dziewuchy Dziewuchom”.
Zatem argument ogólnie jest słuszny, ale w tej sprawie... jednak wyjątkowo nie?
„Tak się składa, że słuchanie siebie i podejmowanie decyzji w zgodzie z własnymi potrzebami, to właśnie odpowiedzialne podejście do życia. Każda z nas sama wie najlepiej czego chce, jakie ma możliwości i ograniczenia. Większość osób, które podejmują decyzję o aborcji, po prostu nie chce być w ciąży”
- piszą.
Z katolickiego punktu widzenia, decyzje podejmować należy w zgodzie ze swoim właściwie ukształtowanym sumieniem. W razie wątpliwości, należy zasięgnąć porady duchownych, poszukać odpowiedzi w Piśmie Świętym, sakramentach... Ależ nie o to przecież chodzi, prawda?
Aborcjonistki, być może z rozpędu, poruszają wyjątkowo ważną kwestię, którą należy podkreślić: One NIE CHCĄ być w ciąży. Po prostu. Czy liczy się fakt, że ich dziecko CHCE żyć? Nie, to akurat nie ma znaczenia. Pod tym względem, współczesne, dorosłe kobiety przypominają rozwydrzone dzieci w sklepie ze słodyczami. Nie ma znaczenia, że nie mogą ukraść batonika, gdyż jest to złe. One CHCĄ go mieć, i już! O ile w ogóle można porównać tak istotną kwestię, jak odbieranie życia nienarodzonym do tak błahej sytuacji.
Wydaje się jednak, iż schemat myślowy jest wyjątkowo podobny zarówno u aborcjonistek, jak i u czterolatków. Z tą różnicą, iż czterolatki swoim zachowaniem nie doprowadzają do śmierci niewinnych. Dalej jest tylko „lepiej”:
„Sytuacja zagrożenia życia, ciąża powstała na skutek czynu zabronionego albo wykrycie wady płodu, stanowią przesłankę tylko w przypadku 4% wszystkich aborcji (dane Guttmacher Institute). Nie ma nieważnych powodów do przerwania ciąży – wszystkie są ważne, jeśli są nasze”
- piszą „Dziewuchy Dziewuchom”.
Dziękuję! Czy możemy skończyć już z roztrząsaniem po raz setny wątku pt. „Aborcja jest potrzebna, bo co gdy kobieta zostanie zgwałcona?!”. Aborcjonistki same przyznają, prosto w oczy: tu nie chodzi o gwałt, zagrożenie życia czy wady płodu! Chodzi jedynie o komfort, dobre samopoczucie. W końcu każdy powód jest dobry, by „pozbyć się problemu”, prawda?
Kolejną wyjątkowo ohydną manipulacją jest nazywanie kobiety w ciąży kobietą „potrzebującą aborcji”. Jest to zupełne pomieszanie pojęć, nadające stanowi błogosławionemu wyraz czegoś niepożądanego, niebezpiecznego. Jedna z grafik „Dziewuch” ukazuje dwie panie: jedną z megafonem, krzyczącą: „Aborcja to zło!” i drugą, sugestywnie unoszącą brwi: „Jej też pomożemy, gdy będzie w potrzebie...”.
W tym wszystkim, aborcjonistki uderzają w kolejną czułą strunę kobiet. Poczucie przynależności. Poczucie siostrzeństwa, więzi z innymi kobietami jest dla płci pięknej wyjątkowo istotne. Tu jednak mamy do czynienia z podszywaniem się pod przyjaźń w celu osiągnięcia konkretnych korzyści. Aborcjonistki, które „pomagają” ciężarnym, nie przedstawią im bowiem ryzyka związanego z aborcją.
Nie powiedzą o możliwych powikłaniach, które często towarzyszom zabiegom tak poważnie ingerującym w ludzki organizm. Nie wspomną o tym, że zwykle młode matki mogą żałować decyzji do końca życia. Że będą odliczać czas zastanawiając się, jak ich dziecko by wyglądało w danej chwili – skończyłoby roczek, dwa, poszło do przedszkola, szkoły... Że nigdy sobie nie wybaczą. A przecież matka, która dokonała aborcji nie przestaje być matką – jest matką martwego dziecka.
„Tak, jak personel medyczny nie odmawia nikomu pomocy, tak przyjaciółki w aborcjach nie rozliczają nikogo ze światopoglądu. Ciąża nie może być karą za czyjeś postępowanie – bez względu na to, jak oceniamy działania danej osoby”
– przekonują „Feministki”.
„Wśród zgłaszających się po wsparcie do Aborcji bez granic, nie brakuje praktykujących katoliczek, ani osób, które deklarują się jako przeciwniczki przerywania ciąży. Ich wewnętrze rozterki, frustracje i wewnętrzna niespójność, nie są jednak przedmiotem żadnych dyskusji, bo prawo do aborcji powinno być bezwzględne – należy zagwarantować je każdej potrzebującej osobie. To nie jest nagroda za poprawne sprawowanie ani za przynależność do określonego środowiska. To Prawo Człowieka, od którego nie ma wyjątków”
– zapewniają.
Nie ma wyjątków... rzecz jasna dla tych, które zdążyły się urodzić.
Wiele środowisk rzekomo feministycznych, jak choćby "Dziewuchy Dziewuchom" otwarcie manipuluje i kłamie, przekonując nieświadome, niedoinformowane kobiety, iż Kościół pragnie zrobić z nich seksualne niewolnice, których rola sprowadza się jedynie do rodzenia dzieci. Czy tego jednak chce Kościół? Absolutnie nie! Jak stwierdza Pismo Święte, nie ma doskonalszej istoty ludzkiej niż pewna Kobieta. To właśnie Ona, pełna miłości i pokoju, została Matką samego Zbawiciela. Czy można dostąpić większego zaszczytu? Czy rola żony, jak i matki nie została dobitnie podkreślona przez Stwórcę, jako wybitnie istotna właśnie poprzez obraz Jej życia?
W żadnym wypadku nie ma tu mowy o wykorzystywaniu jako „inkubator”, jak to często określają aborcjonistki. Pochodzenie ich retoryki wydaje się być, ponownie, nad wyraz jasne. Szatan od zawsze uwielbiał mieszać, zakłamywać istotę rzeczy i odciągać człowieka od jego naturalnego powołania, którym obdarzył go Pan. Przedstawiał mu swoje własne ścieżki zapewniając, że to właśnie na nich będzie szczęśliwy. Nic więc dziwnego, że odwracając się zupełnie od Boga, zwolenniczki aborcji brną w stronę zohydzenia natury, którą Pan stworzył. Niszcząc swoją naturę, "Dziewuchy Dziewuchom" niszczą jednak same siebie. Czy istota stworzona na podobieństwo Boga może być szczęśliwa postępując zgodnie z wolą szatana? Jak powiedział Chrystus:
Każde królestwo, wewnętrznie skłócone, pustoszeje. I żadne miasto ani dom, wewnętrznie skłócony, się nie ostoi
– Mt. 12
Aborcjonistki nie niszczą jedynie siebie. Niszczą i okłamują wszystkie te kobiety, które zaufały im w imię „siostrzanego wsparcia”, „solidarności kobiet” etc. Jak widać, w kwestiach moralnych nie można polegać na innych, choćby wyrażali najszczersze chęci niesienia pomocy. Żadna siostra, przyjaciółka ani matka nie wskaże nam trudnej drogi tak, jak zrobił to Jezus Chrystus. On bowiem rzekł:
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie
– J 14
Droga, prawda i życie aborcjonistek nie mają z Chrystusem nic wspólnego. Nasuwa się więc wniosek, iż mimo ciągłego uciekania od konsekwencji, ostatecznie będą musiały poczuć ciężar odpowiedzialności za odebranie życia swoim dzieciom, jak i dzieciom obcych kobiet. A jak wiemy, konsekwencje przyjdą. Jeśli jeszcze nie w życiu doczesnym, to bez wątpienia w wiecznym.
Spędziłem kilkanaście godzin przygotowując się do tego tekstu i pisząc go. Jeśli uważasz go za wartościowy, udostępnij go by inni mogli skorzystać z tej pracy i wiedzy.