Katedra w Kolonii jest z pewnością przykładem mistrzostwa, jakie osiągnęli średniowieczni budowniczy. Obok tej pięknej świątyni nie da się przejść obojętnie. Wznoszące się na ponad 157 metrów wieże sprawiają, iż katedra św. Piotra i Najświętszej Marii Panny w Kolonii jest najwyższą katolicką świątynią świata. Co więcej, przez kilka lat zapewniały jej tytuł najwyższego budynku na świecie.
Sama Kolonia swymi korzeniami sięga czasów rzymskich. Miasto założył już w 38 roku p. n. e. Marek Agryppa. Początkowo funkcjonowało tylko jako obóz wojskowy. Na miejscu obecnej katedry stała wówczas pogańska świątynia. W 15 roku naszej ery, w obozie urodziła się Agrypina, późniejsza cesarzowa i żona Klaudiusza. To jej synem był okrutny Neron, znany m. in. z prześladowania chrześcijan. To właśnie matka krwawego tyrana nadała Kolonii prawa miejskie, nadając mu nazwę Colonia Claudia Ara Agrippinensium. Mimo, iż z miasta wywodziła się rodzicielka strasznego władcy, sama Kolonia stała się niedługo później prężnie rozwijającym się przyczółkiem chrześcijaństwa.
Nieocenioną rolę w historii odegrał bowiem cesarz Konstantyn, ogłaszając wolność wyznaniową. W roku 313 w Kolonii powstało biskupstwo. Gdy zaś Teodozjusz ogłosił chrześcijaństwo religią państwową, szybko nastąpił rozkwit miasta, jak i tamtejszego Kościoła. W mieście powstało arcybiskupstwo, a za panowania Ludwika Pobożnego rozpoczęto prace nad budową archikatedry. Serce miasta, a więc katedrę w Kolonii, wzniesiono początkowo na modłę romańską. Prace rozpoczęły się w roku 818 i potrwały do 870 roku. Pierwszą świątynię poświęcono św. Piotrowi oraz Najświętszej Marii Pannie.
Rok 1164 był dla katedry w Kolonii przełomowy. Wówczas to arcybiskup Rainald z Dessel przywiózł do miasta posąg Madonny Mediolańskiej oraz relikwie Trzech Króli. Naturalnym było, że precjoza należy umieścić w wyjątkowym relikwiarzu. Budowę tegoż zlecono jednemu z najwybitniejszych złotników, Mikołajowi z Verdun. Prace nad budową relikwiarza trwały niemal czterdzieści lat i zostały ukończone przez uczniów Mikołaja. Za sprawą relikwii, Kolonia stała się celem pielgrzymek z całej Europy. Jej znaczenie wzrosło, a katedra w Kolonii stała się ważnym punktem na mapie chrześcijańskiego świata, zaraz obok Rzymu, Ziemi Świętej oraz Santiago de Compostela. Wierni ciągnęli do miasta również z powodu relikwii św. Urszuli, umieszczonych w innym kościele. Zarówno relikwie świętej, jak i Trzech Króli znalazły się zatem w herbie miasta, co wybitnie pokazuje jak istotne były dla jego mieszkańców.
Tłumy ciagnące do miasta sprawiły, iż katedra w Kolonii szybko okazała się zbyt mała. Romańska budowla nie była w stanie pomieścić tylu wiernych, konieczna zatem stała się jej rozbudowa. W roku 1225 podjęto śmiałą decyzję o wybudowaniu nowej, ogromnej świątyni. W 1248 roku ruszyły prace. Kamień węgielny pod budowę położył arcybiskup Konrad von Hochstaden. Kolonia była wówczas wyjątkowo ważnym miastem, o czym świadczy choćby fakt, że koloński arcybiskup należał do zaszczytnego grona elektorów Rzeszy, którzy wybierali cesarza. W obliczu tak wielkiej sławy i zaszczytów, katedra w Kolonii nie mogła pozostać w swojej dotychczasowej formie. Już wtedy bowiem wypadała mizernie w porównaniu z wielkimi katedrami Moguncji, Wormacji czy Trewiru. Nowy kościół miał zatem świadczyć o znaczeniu i potędze miasta.
Naturalnym było, iż budowniczowie postawili na styl gotycki, który od dobrych kilkudziesięciu lat dominował już w całej Zachodniej Europie. Strzelistość gotyku znacznie różniła się od zwięzłej, surowej struktury stylu romańskiego. Katedra w Kolonii przypomina nam nieco wykwintne, francuskie katedry, na których była wzorowana. Na budulec świątyni wybrano trachyt, wulkaniczną skałę sprowadzaną do Kolonii Renem. Szybko okazało się, że budowa kościoła zajmie mnóstwo czasu. Podczas, gdy poprzednią katedrę wybudowano w pół wieku, nowa katedra w Kolonii po 74 latach posiadała samo tylko prezbiterium. Ponownie więc należy docenić wytrwałość średniowiecznych budowniczych, którzy podjęli się ukończenia tego niezwykłego dzieła. Efekty niezwykłej staranności i żmudnej pracy do dziś zapierają dech w piersiach wiernym, jak i turystom. Świątynia jest pełna rozmaitych przypór, maswerków, zdobień na oknach i wspornikach.
W roku 1410 zaczęto budować południową wieżę, aby w następnych latach umieścić na niej potężne dzwony. Niestety, wiek później praktycznie skończyły się środki na dokończenie olbrzymiego kościoła. Niedokończone dzieło smuciło mieszkańców i pielgrzymów przez ponad trzysta lat. Puste nawy przypominały nieustannie, iż budowa stanęła w miejscu, a Kolonia nie sprostała wyzwaniu stworzenia wielkiej katedry. Niemcy zaczęli wręcz powątpiewać, czy katedra w Kolonii kiedykolwiek zostanie ukończona. Zaczęło wręcz krążyć powiedzenie, że prędzej nastąpi koniec świata, niż zakończą się prace nad budynkiem.
Na szczęście okazało się, że kościół nie musiał czekać aż tak długo. Choć wydawało się, że kościół nigdy nie będzie gotowy, ku zaskoczeniu wszystkich nową nadzieję przyniósł wiek XIX. Ówczesna fascynacja gotykiem pchnęła dwóch mężczyzn, architekta Georga Mollera i historyka sztuki, Sulpiza Boisserée do działania. To oni odnaleźli w 1814 i 1816 roku oryginalne plany kościoła. W tym celu musieli udać się aż do Darmstadt i Paryża. Odnalezienie planów stało się iskrą, która zapoczątkowała śmiałą, niemal nierealną do zrealizowania ideę. Postanowiono ukończyć kościół, aby katedra w Kolonii wreszcie wzniosła się z pełnią dumy i chwały ponad miastem. Pomysł szybko podchwyciły również władze, a w roku 1842 król Prus, Fryderyk Wilhelm IV wmurował kamień węgielny pod dalsze prace. Królestwo Pruskie stało się głównym fundatorem prac mających ukończyć budowę świątyni. Ostatecznie, w roku 1880, za czasów panowania cesarza zjednoczonych Niemiec, Wilhelma I, zakończono budowę. Po ponad sześciuset latach, katedra w Kolonii stanęła w pełni okazałości.
Wówczas, z wieżami wznoszącymi się na 157,38 metra wysokości, świątynia stała się najwyższym budynkiem świata. Przebiła tym samym ukończoną cztery lata wcześniej rywalkę, gotycką katedrę w Rouen. W roku 1884 ukończono wyższy o ponad dziesięć metrów obelisk Waszyngtona, który zdetronizował kolońską katedrę. Jednak już sześć lat później obelisk zmuszony był ustąpić miejsca katedrze w Ulm.
W trakcie wojny katedra w Kolonii ostała się jako jedyny budynek, którego nie zniszczyły alianckie naloty. Liczne uszkodzenia sklepień i dachu zostały szybko naprawione. Większym zagrożeniem dla kościoła okazały się być kwaśne deszcze, które niszczyły kamienny budulec. Te zaś często nawiedzały skraj zagłębie Ruhry, na którym ulokowana jest świątynia. Dlatego też, katedra w Kolonii wymagała lat, nim została w pełni odrestaurowana. W 1996 roku kościół trafił na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Dla wielu wnętrze katedry w Kolonii wyda się nieco surowe. Jest to efektem usunięcia z budowli wszelkich ozdób, które nie były dziełem wykonanym w duchu gotyku. Ta wielka, pięcionawowa świątynia wydaje się długa i wąska. Wrażenie to zawdzięcza właśnie pięciu wąskim nawom, które jednak tworzą razem szeroką i przestronną całość. Sercem katedry jest z pewnością majstersztyk sztuki złotniczej, Relikwiarz Trzech Króli. To prawdziwe arcydzieło wykonane z pokrytego złotem dębu. Przy jego tworzeniu użyta została także miedź oraz srebro. Liczne figury odlano w całości z najcenniejszego kruszcu. Relikwiarz zdobi ponad tysiąc kamieni szlachetnych, gemmy, kamee. Dzieło ma wyjątkowo imponujące wymiary 110x153x220 cm. Niegdyś zostało umieszczone na marmurowym stole ołtarzowym, dziś jednak znajduje się w skrzyni ze szkła pancernego.
Świątynia może poszczycić się także bogato zdobionymi, gotyckimi stellami, mogącymi pomieścić ponad 100 osób. Wśród nich przygotowane były specjalne miejsca dla papieża oraz cesarza. Nad chórem znajdują się piękne freski, przedstawiające dostojników dawnej Kolonii. Są wśród nich cesarze i biskupi. W pobliżu kolumn umieszczono z kolei naturalnej wielkości rzeźby apostołów. Odwiedzając kolońską katedrę, koniecznie należy zobaczyć krucyfiks Gerona. Arcydzieło wczesnoromańskiej sztuki mieży niemal trzy metry wysokości. Znajduje się w nim figura Chrystusa naturalnej wysokości wykonana z drewna orzechowego.
Katedra w Kolonii posiada imponujący zespół dzwonów, należący do największych w Europie. Największy z nich, 24-tonowy Gruby Piotr, Dzwon św. Piotra, jest również największym bijącym dzwonem świata. Jego większy poprzednik ważył aż 27-ton. Dzwon Cesarski został niestety przejęty przez wojsko pod koniec pierwszej wojny światowej. Gigantyczny dzwon przetopiono wówczas na armaty, jednak jego serce wciąż stoi przy katedralnym murze.
Katedra jest drugą co do wysokości gotycką budowlą, zaraz po katedrze w Ulm. Jest także trzecią względem powierzchni, po katedrze w Sewilli oraz Mediolanie. Co roku odwiedza ją 6 milionów osób, zarówno pielgrzymów, jak i turystów. Jest to zatem oszałamiające 16 tysięcy osób każdego dnia.
Czego uczy nas katedra w Kolonii? Cóż, uważam, iż na pewnym etapie życia każdy z nas jest właśnie taką niedokończoną katedrą. Przecież każdy z nas jest Świątynią samego Ducha Świętego. Gdy jednak coś idzie nie tak, a my oddalamy się od Chrystusa, nasza dusza trwa w zawieszeniu grzechu i powoli obumiera, niszczeje. Im dłużej trwa taki stan, tym trudniej jest powrócić na właściwą ścieżkę i kontynuować budowę. W pewnym momencie, tak, jak było z kolońską katedrą, nikt już nie wierzy, że cokolwiek ruszy do przodu. Że prace będą kontynuowane, a my staniemy się tym, kim mieliśmy się stać w boskim planie.
Na szczęście, dla Pana nie ma rzeczy niemożliwych. Nawet po latach ciemności czy ruiny, każdy z nas może powrócić, jak Syn Marnotrawny, na właściwą ścieżkę. Kontynuując budowę Świątyni, którą jesteśmy, nawet po latach przerwy, możemy uwielbić naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Jak pokazuje katedra w Kolonii, nawet niewyobrażalnie długiej przerwie w pracach, końcowy efekt potrafi zadziwić i wzbudzić prawdziwy podziw.
Spędziłem kilkanaście godzin przygotowując się do tego tekstu i pisząc go. Jeśli uważasz go za wartościowy, udostępnij go by inni mogli skorzystać z tej pracy i wiedzy.