Sekty od zawsze stanowiły zagrożenie zarówno dla zdrowego społeczeństwa, jak i swoich własnych wyznawców. Mimo pozornej nieszkodliwości, kryją wiele sekretnych celów i systemów działania, nieoczywistych na pierwszy rzut oka. Te ruchy wydają się być wręcz genialnym narzędziem w rękach szatana, stworzonym by mamić i zwodzić ludzi poszukujących, głęboko wrażliwych, samotnych. Oferują słodkie owoce wiedzy i mistycyzmu, w rzeczywistości siejąc spustoszenie w duszy, jak i ciele pochwyconego wyznawcy.
Sama sekta, jak wskazuje definicja, jest podgrupą religijnego, politycznego lub filozoficznego systemu przekonań, zwykle odgałęzieniem większej grupy. Co zastanawiające, szczególny rozkwit sekt nastąpił wraz z moralnym zagubieniem społeczności i stopniowym odejściem od prawd wiary, towarzyszącym końcowi ubiegłego wieku. Odwrócenie się od Kościoła nie dało bowiem człowiekowi upragnionej wolności, lecz pustkę i poczucie osamotnienia. Ludzie samotni, zagubieni w szybko zmieniającym się świecie usilnie poszukiwali (i dotychczas poszukują) miejsc i organizacji, do których mogliby należeć. A ponieważ - jak głosi znana sentencja - "kto nie wierzy w Boga, uwierzy we wszystko", najróżniejsze sekty i organizacje religijne nie mogły (i wciąż nie mogą!) narzekać na stale rosnącą ilość wyznawców.
Wydaje się, że każda sekta, mimo odrębności i innych mitów założycielskich posiada pewne cechy wspólne. Każda nowo powstała grupa charakteryzuje się swego rodzaju izolacją od reszty społeczeństwa. W przeciwieństwie do Kościoła, który jest z definicji powszechny - sekta często stanowi pewną przestrzeń zarezerwowaną dla wybranych, dostarczając swym wyznawcom poczucia specyficznej wyjątkowości i wyższości.
Indywidualny mistycyzm jest zarezerwowany dla nielicznych, nie każdy może poznać zbawcze nauki. Aby móc ich wysłuchać, trzeba przejść długą i wyjątkowo wyniszczającą drogę. Na tej drodze nie ma przypadków, a wszystko jest starannie zaplanowane i pilnowane na każdym kroku. Jak informuje samo MSWiA, sekty posiadają bowiem wyjątkowo silnie rozwiniętą strukturę władzy.
Istotnym elementem jest tu zatem hierarchia, stawiająca na piedestale przywódcę, guru. To on, lider całego zgromadzenia, kieruje nie tylko zachowaniem, ale i myślami wyznawców. Określa, co jest słuszne, wyznaczając kierunek rozwojowi grupy. Ze słowami przywódcy nie sposób dyskutować. Często można odnieść wrażenie, iż słowa lidera uznawane są za święte, zaś on sam uważany jest za praktycznie nieomylnego. Wszystko to sprawia, że rządy przywódcy stają się praktycznie autorytarne.
Dzieje się tak zapewne ze względu na rolę, jaką on sam zwykle sobie przypisuje. Guru bowiem ma być łącznikiem pomiędzy bóstwem/energią/bytami niematerialnymi a zwykłymi śmiertelnikami. Jako jedyny odczytuje wolę absolutu. Jego władza jest de facto nieograniczona, a podtrzymuje ją i karmi wiara wszystkich wyznawców, przekonanych o prawdziwości jego objawień. Zaślepieni głoszonymi poglądami ludzie zdają się nie zauważać oczywistych, niepokojących sygnałów i objawów przemocy ze strony przełożonych. Co więcej, częstokroć sami uzasadniają ich działania, tłumacząc je sobie wyższą koniecznością, podejmowaniem decyzji dla dobra wspólnoty.
Trzeba podkreślić, iż osoba decydująca się na dołączenie do sekty radykalnie zmienia swój styl życia. Nowy wyznawca musi bezkrytycznie poddać się zasadom panującym we wspólnocie. Nieraz okazuje się, że rezygnuje z pracy czy edukacji. Częstokroć porzuca także swoją rodzinę - otrzymuje bowiem nową, składającą się z podobnych jemu wyznawców. Sekty kładą zatem wyjątkowo silny nacisk na stworzenie nowego człowieka, który de facto odcina się od dawnego życia.
Zmiany te są nagłe i głębokie, sprawiają wręcz, że wyznawca pali za sobą wszystkie mosty. Wydaje się to być wyjątkowo istotnym elementem w procesie asymilacji w ruchu. Człowiek odcięty od wszystkiego, co dotychczas znał, nie może wrócić z obranej ścieżki. Nie ma dla niego powrotu do "starego" życia. Co szczególnie istotne, nie ma już przy nim nikogo z zewnątrz, kto zwróciłby uwagę na niepokojące sygnały płynące z wnętrza sekty, kogoś, kto wzbudziłby wątpliwości co do ślepego podążania za mistrzami.
Nie można nie wspomnieć o ekonomicznych i politycznych celach sekt, które najczęściej pozostają ukryte przed ich szarymi członkami. W przeciwieństwie do nauki Kościoła, która pozostaje niezmienna i dostępna dla wszystkich, sekty drastycznie zmieniają swoje zasady i nauczanie wraz z rosnącym przywiązaniem jednostki do wspólnoty. Jak wskazuje MSWiA, istnieje znaczna rozbieżność pomiędzy celami realizowanymi przez organizację a tymi, które deklaruje ona publicznie.
Często pojawia się także kwestia stopni wtajemniczenia, zgodnie z którymi osoby o niższym stażu nie są świadome celów realizowanych przez przywódców. Z czasem okazuje się, że zarówno normy panujące w grupie, jak i oczekiwania stawiane jej członkom ulegają zmianie. Sekta zaczyna coraz więcej wymagać, oczekując całkowitego posłuszeństwa. Wszystkie te zmiany następują jednak dopiero, gdy nowy uczestnik zwiąże się już z ugrupowaniem i stanie się od niego emocjonalnie, jak i często materialnie zależny.
Osoby wstępujące do tego typu grup są wabione obietnicą szczęścia, poznania głębszej prawdy, odnalezienia celu w życiu doczesnym i/lub pozagrobowym. Tymczasem, sekta niezwykle szybko i celnie znajduje drogę nie tylko do serc i umysłów swoich członków, jak i ich portfeli. Ci zmuszani są do uiszczania często słonych kwot na cele statusowe organizacji. Często zdarza się, że płacą je bez cienia sprzeciwu - tego w końcu rząda nieomylny guru, z którego decyzjami nie wolno dyskutować...
Należy podkreślić szczególne wysiłki, jakie sekty wkładają w dławienie ludzkiej indywidualności. Swoboda myśli wydaje się być jednym z największych wrogów sekt. W ich wnętrzach obowiązuje jedynie ślepe posłuszeństwo. Kontrola nad każdą dziedziną życia jest wręcz nieodzowna. Jest to istotna różnica pomiędzy Kościołem Katolickim, a wszelkiego rodzaju sektami. Jak bowiem wskazuje papież Paweł VI, rozum prowadzi do Boga. Ojciec Święty zauważył w swojej Audiencji Generalnej z 1968 roku, iż ludzkie przemyślenia istotnie kierują człowieka ku Prawdzie, którą jest Bóg:
Wiecie, że Kościół nie wyrzeka się dochodzenia do Boga na drodze rozumu. Nie zaprzecza on umysłowi ludzkiemu zdolności dojścia do poznania Boga także drogą rozumową, choć dzieje się to nie bez wysiłków i nie bez kroczenia w ciemności. Kościół jest stanowczy, nawet gdyby miał pozostać sam, w domaganiu się dla rozumu tej najwyższej możliwości. Trzeba mu za to oddać cześć, przynajmniej za tę obronę rozumu; tymczasem tak często oskarża się Kościół o obskurantyzm i fideizm. Wiara daje nam na pewno lepsze poznanie Boga i o wiele łatwiejsze, lecz potwierdzając naszą naukę, nie może oderwać się od normalnego i pełnego tężyzny posługiwania się rozumem. Sobór Watykański I z tego punktu widzenia przyznał prawo rozumowi naturalnemu - zauważył patriarcha.
Sekty tymczasem zdają się być zupełnym zaprzeczeniem rozumowego poszukiwania Boga. Jedyną słuszną drogą jest ta, którą wskazuje "guru". Nie ma tu także, rzecz jasna, mowy o wolności, którą Bóg podarował człowiekowi. Jego prywatne rozważania i poszukiwanie prawdy może jedynie wpędzić go w kłopoty, czyniąc w oczach innych wyznawców "heretykiem", który ośmiela się sprzeciwiać woli przywódców.
Sekty przez wielu uważane są nadal za stosunkowo nieszkodliwe grupki osób, które zbierają się razem przy dziwnych obrzędach by pośpiewać przy ognisku czy wysłuchać dziwnych wywodów swoich "guru". Prawda jednak okazuje się znacznie bardziej mroczna, niż mogłoby się z początku wydawać. W historii świata nie brakuje bowiem sekt, które podle wykorzystywały swoich wyznawców, doprowadzając ich do ruiny finansowej, czy wręcz do śmierci.
Świątynia Ludu
Ta sekta "zasłynęła" jednym z najbardziej przerażających, masowych samobójstw w dziejach. Na swoją siedzibę wybrała specjalnie założone w tym celu miasto - Jonestown. Miasteczko ukryte było w dżungli Gujany. Jego założyciel, Jim Jones marzył o stworzeniu "apostolskiego socjalizmu" na terenie Stanów Zjednoczonych. Wokół Jonesa gromadzili się głównie ubodzy wyznawcy, których przyciągała darmowa żywność i opieka medyczna oferowana przez sektę. Ta jednak uzależniała nie tylko od swego guru, lecz również od narkotyków. 18 listopada 1978 roku w mieście doszło do tragedii. 918 członków sekty miało popełnić zbiorowe samobójstwo. Zdaniem amerykańskich śledczych, zmarli mieli spożyć przed śmiercią cyjanek. W tej kwestii pojawiają się głosy, jakoby za samobójstwem miało stać CIA.
Gałąź Dawidowa
Sekta ta składała się z członków Dawidiańskich Adwentystów Dnia Siódmego. Założone w 1955 roku ugrupowanie przeżyło rozpad w roku 1961. Wówczas to część wyznawców zdecydowała się pozostać w Teksasie, na farmie będącej głównym miejscem kultu grupy. Do pozostałych na ranczo osób dołączył w roku 1984 David Koresh, szybko zyskując przywództwo i posłuch w grupie. Koresh twierdził, iż nie jest zwykłym człowiekiem. Jako istota nadprzyrodzona sprawował władzę nad Gałęzią Dawidową, przekonując wyznawców o swoich mesjańskich zdolnościach.
Mężczyzna zmusił ich do całkowitego podporządkowania się jego woli. Na farmie dochodziło także do licznych wykorzystywań seksualnych. W 1993 roku sektą zainteresowały się władze, podejmując decyzję o aresztowaniu Koresha. Ranczo zostało oblężone na aż 51 dni. W czasie szturmów sił porządkowych zginęło 80 osób. Wśród nich znalazł się sam Koresh.
Rodzina Mansona
Założyciel Rodziny, Charles Manson otwarcie ogłosił się "wcieleniem Chrystusa i diabła". Po odbyciu dwóch wyroków, mężczyzna podróżował po USA wraz z niewielką grupką wyznawców. Sekta rozpoczęła swoją działalność w roku 1967. Wydaje się, że jej rozwojowi silnie sprzyjały ówczesne nurty hippisowskie, popierające życie w komunie i rozwiązłość seksualną. W trakcie swoistych rytuałów Manson organizował orgie, a ich członkowie spożywali krew zwierząt.
Rok 1969 był przełomowy dla Rodziny, jak i całej Kalifornii. Wówczas to lider ruchu ogłosił rychły koniec świata, nawołując swych naśladowców do popełniania licznych morderstw. To właśnie członkowie Rodziny zabili ciężarną aktorkę Sharon Tate, będącą żoną reżysera Romana Polańskiego. Sam Manson uniknął kary śmierci ze względu na zmiany w kalifornijskim prawie. On, jak i jego zwolennicy zostali ostatecznie skazani na dziewięciokrotne dożywocie.
Zakon Świątyni Słońca
To idealny przykład grupy, która od swoich członków wymagała nie tylko uległości i posłuszeństwa, ale i słonych sum pieniędzy. Założycielem sekty był belgijski homeopata, Luc Jouret. Mężczyzna otoczył się zamożnymi i wpływowymi wyznawcami, których interesowały nauki zakonu templariuszy oraz różokrzyżowców. Spotkaniom zakonu towarzyszyła ścisła tajemnica i aura mistycznej unikatowości, dostępnej jedynie dla wąskiej grupy "wybrańców".
W roku 1994 do mediów wyciekły informacje zarówno o rytualnych samobójstwach, jak i morderstwach popełnianych przez zakon. Tego samego roku spłonęło 25 członków grupy, znajdujących się w wiejskim domu. Wśród nich były także dzieci, które przed śmiercią maltretowano. Kilka dni później, w innej miejscowości policjanci znaleźli 23 martwe ciała. Wśród nich leżała notatka: „Ludzie, nie opłakujcie nas! Lepiej pomyślcie o własnym losie. Niech nasza miłość towarzyszy wam w straszliwych próbach, które spadną na was w momencie apokalipsy”.
Do podobnej tragedii doszło także w Kanadzie, w Quebecu. Przekonani o swojej "nieśmiertelności", członkowie Zakonu dokonali zbiorowego samobójstwa. Wcześniej zamordowali swoich bliskich.
Aum Shinrikyō
Rok 1995 stał się dla Japonii wyjątkowo bolesnym przypomnieniem o potędze sekt, które niosą śmierć nie tylko swoim członkom, ale i przypadkowym cywilom. Haruki Murakami stwierdził wręcz, iż Japonia dzieli się na dwa okresy: "przed", i "po" tragicznym, 20 marca. Wówczas bowiem członkowie sekty "Aum Shunrikyo" przeprowadzili w tokijskim metrze atak terrorystyczny z użyciem broni chemicznej. W zatłoczonych wagonach metra umieszczone zostały pakunki z sarinem.
Tego dnia zmarło od 10 do 27 osób, a tysiące zostały ranne. Za tragedię odpowiada guru grupy, który przybrał imię Shōkō Asahara. To on założył sektę w roku 1984, a w ciągu dekady poprzedzającej zamach zgromadził wokół siebie dziesiątki tysięcy wyznawców. Mężczyzna głosił rychły koniec świata, do którego należało się przygotować m.in. poprzez produkcję broni chemicznej. Pomimo wyroku śmierci, Asahara wciąż znajduje się w japońskim więzieniu. Działalność "Aum Shinrikyo" została zakazana na terenie Federacji Rosyjskiej dopiero w 2016 roku.
Nie należy zapominać ostrzeżeń pierwszego z papieży, świętego Piotra, który porównał Złego do lwa, krążącego, by pożreć ludzkie dusze.
Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć.
O ile łatwiej jest dostrzec zagrożenie ze strony lwa, niż przebiegłej grupy, epatującej dobrymi intencjami! Żyjemy w czasach, które wymagają szczególnej trzeźwości i jasnego osądu. Sekty, na pozór przyjazne i dobrotliwe, skrywają za sobą ukryte cele i niejasne intencje. Należy zdawać sobie z nich sprawę, aby nie wpaść w zręcznie rozstawione sidła Złego. Te podstępne grupy całkowicie i diametralnie różnią się od Kościoła Katolickiego, który stanowi jedyną, pewną ucieczkę - a przecież nie oferuje wiedzy wybranym. Co więcej, dla wielu nauki i trud wiary wydają się tak trudne, że aż nieatrakcyjne.
Kościół nie kusi bowiem obietnicą poznania prawd nieosiągalnych dla zwykłych śmiertelników. Nie ma mowy o magii, nadzwyczajnych korzyściach czy zyskaniu splendoru i popularności poprzez bycie członkiem wspólnoty. Wręcz przeciwnie, trwanie w Kościele często jest powodem drwin i wielu przykrości, które spotykają człowieka. Kościół nie kusi również człowieka wizją zostania bogiem, a wytrwale wskazuje Boga zarówno w Niebie, jak i w drugim człowieku. Kościół nie wyklucza, a z miłością pochyla się nad tymi, którzy upadli. Nie zniewala człowieka, uznając daną mu przez Pana, wolną wolę. Nie zależy mu również na dobrach doczesnych - cóż komu po nich, gdy celem jest życie wieczne i odłożenie skarbów w Niebie?
Kościół jest zatem, w przeciwieństwie do sekt, troskliwą Matką, prowadzącą nas wszystkich do Chrystusa w trakcie ziemskiej wędrówki. Jest to, zarazem, tylko i aż tyle.
Spędziłem kilkanaście godzin przygotowując się do tego tekstu i pisząc go. Jeśli uważasz go za wartościowy, udostępnij go by inni mogli skorzystać z tej pracy i wiedzy.