Trudno znaleźć drugiego świętego, który zostałby tak zawłaszczony i zlaicyzowany przez mainstream, jak Święty Mikołaj. Święty ten został na przestrzeni lat brutalnie... odarty z aury świętości. Choć brzmi to kuriozalnie, dziś niewiele osób pamięta o tym kim naprawdę był. Nie wie nawet o jego biskupiej godności i licznych zasługach.
Ten wspaniały hierarcha Miry, który przez całe życie troszczył się o ubogich, z pewnością zasługuje na pamięć i szczególną cześć za swe liczne zasługi. Niestety, dziś jego obraz został całkowicie wypaczony. W miejsce dobroci i wrażliwości wstawiona została głupawa nieraz radość, beztroska i lekkomyślność. Przedstawianego Mikołaja przebrano w czerwone szatki, które nie leżały nawet obok tradycyjnej, biskupiej szaty. Zniknął także pastorał, symbol władzy biskupiej i pasterskiej laski, tak potrzebnej duszpasterzowi. Ten, kogo próbują nam dziś sprzedać media i korporacje, nie pamięta wcale o Chrystusie.
Współcześnie, lewicowe szaleństwo postępuje z zastraszającą prędkością, niszcząc dosłownie wszystko na swojej drodze. Postępowi działacze nie mogli najwyraźniej zostawić w spokoju tak ważnej i znanej postaci, jaką jest Święty Mikołaj. Jakiś czas temu pojawiły się nawet postulaty, iż Święty Mikołaj powinien być przedstawiany jako... neutralny płciowo. Z koeli w pewnej norweskiej reklamie, nagranej w klimacie komedii romantycznej, Mikołaj okazuje się być gejem, w którym zakochuje się główny bohater. Trudno wyobrazić sobie większy absurd i wypaczenie wspaniałej postaci katolickiego biskupa. Święty przestał być traktowany jako realna, historyczna postać, a stał się ideologicznym produktem. A przecież ten święty posiada tak wspaniały i budzący podziw życiorys.
Urodzony w Grecji około 270 roku naszej ery, Mikołaj był długo oczekiwanym dzieckiem zamożnych rodziców. Wyróżniała go nie tylko niezwykła pobożność, lecz i wrażliwość na niedolę cierpiących, biednych ludzi. Gdy jego rodzice odeszli do Pana, Mikołaj chętnie dzielił się swoim majątkiem ze wszystkimi potrzebującymi. Ułatwił zamążpójście trzem pannom, córkom ubogiego szlachcica, którego nie stać było na godne wiano. Obrany na biskupa, święty zaskarbił sobie miłość wiernych swoją wrażliwą troską. Gdy niesprawiedliwy wyrok cesarza Konstantyna miał doprowadzić do śmierci trzech młodzieńców, biskup sam pospieszył do Konstantynopola, by sprzeciwić się woli władcy. Nie każdy odważyłby się na taki czyn. Takim właśnie człowiekiem był Święty Mikołaj, odważnie stający w obronie swoich owiec. Głosił gorliwie Słowo Boże, pamiętając jednocześnie zarówno o duszy, jak i ciele słuchaczy. Liczne cuda sprawiały, że szybko pozyskiwał dla Pana kolejne dusze.
O niezwykłych dziejach świętego, jak i cudach dokonanych za jego wstawiennictwem można przeczytać w pięknej książce "Kim był prawdziwy Święty Mikołaj" autorstwa Daniela A. Lorda. Ta wydana przez Wydawnictwo 3DOM pozycja przedstawia dziesiątki legend i historii z udziałem Świętego Mikołaja. Szczególnie dziś, w czasach zamętu i odejścia od wiary katolickiej, przypomnieć sobie a być może odkryć na nowo, kim był czcigodny biskup z Miry. Daniel A. Lord odpowiada w niej także na pytanie, jak rozmawiać z dziećmi o Świętym Mikołaju. Przecież tak wielu pociechom kojarzy się on wyłącznie z krasnym krasnalem z reklam telewizyjnych i witryn sklepów. Roześmianym, pociesznym grubasem z workiem na plecach. Ważne jest, aby uświadomić najmłodszym, iż święty, na którego czekają co roku, jest kimś znacznie, znacznie ważniejszym i pełnym godności...
Gdy, jak co roku, wszyscy oczekują przyjścia pełnego godności starca, zwanego Świętym Mikołajem, pojawia się wie#le pytań i spraw budzących zaciekawienie. „Tato, powiedz mi, czy naprawdę istnieje Święty Mikołaj?” Albo… „Czy jest właściwą rzeczą opowiadać dzieciom nieprawdę na temat faktów? Czy one, tracąc wiarę w Mikołaja, nie stracą jednocześnie wszelkiej wiary w wielkość Boga?” „Święty Mikołaj to oszust i stary natręt, który wcisnął się pomiędzy Chrystusa i Jego narodziny, zabierając honory należne Dzieciątku. Jest poganinem, a Święta należą do chrześcijaństwa i Chrystusa”. Kim był prawdziwy Święty Mikołaj?
Zatem jest Świętym Mikołajem ku uciesze dzieci i sklepikarzy. Podróżuje saniami zaprzęgniętymi w renifery, z których jeden jest wyjątkowo znany z powodu czerwonego nosa (z racji ciągłego zimna albo zbyt dużych ilości ajerkoniaku). Święty Mikołaj stał się symbolem kontrowersji, ale i zabawy, powodem kłótni, ale i przyczyną radości i śmiechu, kimś, kto cieszy bardzo wielu, ale i pewnym ludziom sprawia przykrość. Jest prawdziwy. Wracając do narzucających się pytań, wygląda na to, że łatwo znajdziemy na nie odpowiedzi. „Faktycznie, kochani – jest ktoś prawdziwy, zwany Świętym Mikołajem”.
„Dlaczego nie powinniśmy wierzyć w Świętego Mikołaja? Żyje naprawdę i jest przyjacielem Boga”. „Oszust? Skądże, jego urodziny obchodzimy szóstego grudnia. Poganin? Nic z tych rzeczy! Był wiernym zwolennikiem Zbawiciela, żył i umarł w Jego służbie i w służbie tych, których Jezus kochał”. „Wypędzić go? Dlaczego? Nikt nie pasuje lepiej do świątecznej scenografii. Potępić go? Przeciwnie: zrozum, kim naprawdę jest i przywróć mu jego właściwy ubiór i godne imię. Pozwól mu zająć właściwe dla niego miejsce w świątecznych obchodach, aby przynieść radość dzieciom, a zadowolenie wszystkim dobrym mężczyznom i kobietom” - zauważa Lord.
Jak zauważa na początku książki Lord, święty Mikołaj był wspaniałym biskupem. Nie sposób go nawet porównać do czerwonej, roześmianej karykatury, którą wciska nam się obecnie. Jako katolicki biskup m.in. głosił odważnie Ewangelię wbrew woli władz i bezwzględnie potępiał ariańską herezję. Za swe oddanie Chrystusowi został surowo ukarany. Kara jednak nie złamała jego woli do głoszenia Dobrej Nowiny i prowadzenia wiernych ku zbawieniu.
Mikołaj urodził się w sławnym mieście Patara w Licji. Przyszedł na świat jako odpowiedź na modlitwy jego rodziców. Od samego dzieciństwa wykazywał zadziwiające oznaki przyszłej świętości. Będąc niemowlęciem, chociaż pielęgnowany tak, jak inne dzieci, w środy i w piątki nie
spożywał pokarmów aż do zapadnięcia zmroku. Ta praktyka zapowiedziała jego regularne posty przez resztę życia. Jako młody człowiek stracił rodziców i wtedy to oddał swój majątek biednym. Oto jasne świadectwo jego hojności: biedak z trzema córkami bez posagów, które umożliwiłyby im szczęśliwe małżeństwa, obawiał się, że doprowadzi to do ich hańby. Kiedy Mikołaj się o tym dowiedział, nocą
wrzucił przez okno pieniądze wystarczające na posag dla jednej dziewczyny, następnej nocy zrobił to samo dla kolejnej, a potem dla ostatniej. I wszystkie szczęśliwie poślubiły dobrych mężczyzn”.
„Kiedy oddał się całkowicie Bogu, udał się na pielgrzymkę do Ziemi Obiecanej, by odwiedzić i oddać hołd świętym miejscom. Podróży mijała bezpiecznie, pod słonecznym niebem i przez spokojne morze. Mimo to przewidział straszliwy sztorm. Ten szybko nadszedł i wszyscy znaleźli
się w ogromnym niebezpieczeństwie. Ale Święty się pomodlił i burza w cudowny sposób ustała. Wracając do domu, dał najbardziej nieodparty przykład wielkiej świętości”. „To był znak Opatrzności Boskiej, która wysłała go do Miry, metropolii w Licji, w czasie, kiedy umarł tamtejszy biskup i duchowni stanęli przed koniecznością wyboru nowego. Podczas gdy debatowali o właściwym kandydacie, naszła ich inspiracja zesłana przez Boga: niechaj wybiorą tego, który następnego ranka pierwszy wejdzie do kościoła, jeżeli będzie mieć na imię Mikołaj. Przyjęli ten Boży impuls i Mikołaj napotkany następnego rana w drzwiach kościoła został wybrany biskupem”.
„W urzędowaniu przejawił czystość, dzięki której był powszechnie znany, powagę celów, ciągłe modlitwy, hojność i gościnność w stosunku do biednych, łagodność w upominaniu i surowość względem złoczyńców. I wszystko to było niezmienne”. „Jego troska o wdowy i sieroty wykraczała poza pieniądze i opiekę. Trzech żołnierzy, skazanych przez cesarza z powodu fałszywych oskarżeń, zwróciło się do niego z modlitwami, gdyż wierzyli w opowieści o czynionych przez niego cudach. Chociaż byli daleko od niego, a on od cesarza, to cesarz ujrzał go w wizji, przemawiającego w imieniu oficerów i grożącego w przypadku niespełnienia prośby. W ten sposób uwolnił niewinnych ludzi”.
„Sprzeciwiając się edyktom Dioklecjana i Maksymiliana nauczał chrześcijańskiej prawdy w Mirze. Szpiedzy cesarza aresztowali go i z miejsca wrzucili do więzienia. Pozostał w nim do czasu, gdy Cesarz Konstantyn go uwolnił. Od razu wrócił do Miry i podążył na Synod w Nicei. Tam
z innymi Ojcami Kościoła potępił ariańską herezję. Gdy wrócił do godności biskupich, wiedząc, że śmierć jest blisko, popatrzył w niebo i ujrzał, jak Aniołowie spieszą w jego kierunku, aby go przywitać. Wówczas zaśpiewał Psalm: „W Tobie, Panie, nadzieję miałem, wtedy i teraz. W Twoje ręce oddaję ducha mojego”. Z tymi słowami udał się do niebiańskiej ojczyzny. Jego ciało zostało przeniesione do Bari, gdzie jest mu oddawana wielka cześć.
W szczególności zjednało Świętemu Mikołajowi sympatię jego oddanie okazywane dzieciom, zatem żadne opowieści nie były bardziej kochane i nie budziły większej radości niż te dotyczące małych chłopców. W jednej z nich ojciec organizował przyjęcie dla swojego małego syna, zapraszając na nie grono jego szkolnych kolegów. Diabeł nienawidził ojca za jego dobry charakter, syna za wyjątkowe posłuszeństwo, a małych chłopców za ich niewinność.
Zatem kiedy przyjęcie odbywało się w radosnej atmosferze, przebrał się i zapukał do drzwi. Przedstawił się jako pobożny pielgrzym. Ojciec natychmiast wysłał do niego swojego syna, który diabelskiemu gościowi przyniósł poczęstunek oraz gorące pozdrowienie od ojca. Diabeł szybko udusił dziecko, zabijając jego ciało, nie mógł jednak zaszkodzić duszy chłopca. Nie trzeba mówić, że ojciec wpadł w rozpacz, ale jego modlitwy skierowały się ku niezawodnemu Świętemu Mikołajowi. Ten natychmiast zareagował, pojawił się w cudowny sposób, przywrócił do życia uduszonego syna i oddał go w ramiona ojca, a przyjęcie nadal sięntoczyło z jeszcze większą radością. Sądzę, że nic nie mogło bardziej uświetnić zabawy niż cud niespotykanej mocy.
Kłopoty chłopców szybko budziły odpowiedź Świętego, bez znaczenia, jak beznadziejnym mogło się wydawać ich położenie. Któregoś dnia muzułmanie napadli portowe miasto i pochwycili syna chrześcijańskiego kupca. Zabrali go przez morze i zakuli w kajdany wraz z innymi niewolnikami. Jako że był miłym dla oka chłopcem, został sprzedany do domu sułtana, którego służący uczynił go podczaszym. Biorąc pod uwagę ciągły strach przed trucizną trudno zrozumieć, dlaczego uczynili niewolnika odpowiedzialnym za zadanie, podczas którego łatwo można było dokonać zamachu, ale tak właśnie zarządzono. Los chłopaka był ponury, a jego kłopoty sięgnęły szczytu w dniu Świętego Mikołaja.
Miał wówczas podać pierwszy kielich ucztującemu sułtanowi. Ten ujrzał znad pucharu jego przygnębioną twarz ze śladami łez. Okazywanie smutku nie powinno mieć miejsca na takiej uroczystości, zatem sułtan nakazał wychłostać niewolnika o zachmurzonej twarzy. Gdyby tylko zrozumiał, jaki to błąd, rozkazać coś takiego w święto przyjaciela małych chłopców! Gdy spadły na nań pierwsze ciosy, nieszczęśnik zaczął się modlić do Świętego Mikołaja. Ku zdumieniu ucztujących nagle pojawił się Święty, podniósł leżącego na podłodze chłopca, po czym zabrał go i oddał uradowanym rodzicom. Szczęśliwie zabrał też puchar. Cenne naczynie było częścią odpłaty za dni, które chłopiec spędził jako niewolnik w służbie sułtana.
Dwie legendy, które zaadaptowano na wyjątkowo popularne sztuki, miały związek z lichwiarzami, postaciami, z których w średniowieczu lubiano się śmiać. W niektórych przedstawieniach głównym bohaterem był zabawny Żyd, w finale opowieści nawracany na chrześcijaństwo. Inne wersje były bardziej łagodne w określaniu jego pochodzenia: lichwiarz stawał się po prostu poganinem nieokreślonej rasy i nieznanej religii.
Pierwsza legenda jest historią oszustwa, która niezwykle radowała publiczność. Pierwszoplanowa postać to komiczny pożyczkodawca, ulubiony obiekt żartów w średniowieczu. Odwiedził go przebiegły młodzian, który pożyczył od niego pewną liczbę złotych monet, nie mając jednak najmniejszego zamiaru ich oddawać. Kiedy otrzymał pieniądze, wydrążył laskę i ukrył w niej złoto, zgodnie ze swoim chytrym planem. Nie płacił ani odsetek, ani podstawy, dlatego też właściciel lombardu zaciągnął go do sądu. Tam pożyczkodawca zaczął prosić o zwrot monet. Oszust poprosił go: „Potrzymaj moją laskę, kiedy będę składał przysięgę”.
Niczego niepodejrzewający mężczyzna dzierżył laskę pełną monet, gdy oszust uroczyście składał przysięgę z uniesioną ręką: „Przysięgam przed Bogiem i Świętym Mikołajem, że ten łajdacki lichwiarz jest kłamcą i naciągaczem. Oddałem mu jego pieniądze i nawet teraz ma je przy sobie!”. Właściciel lombardu zaczął krzyczeć, że ten człowiek kłamie, ale sędzia uznał, że przysięga została złożona, a skoro mężczyzna zarzekał się na Boga i Świętego Mikołaja, zatem widocznie monety zwrócono i trzeba w to uwierzyć. Całkowicie załamany pożyczkodawca zdał sobie sprawę, iż został oszukany, ale nie miał najmniejszego pojęcia, w jaki sposób.
Zwrócił się więc do Świętego Mikołaja: „Wysłuchaj mnie, bo wiesz, że zostałem oszukany, a ten człowiek wezwał ciebie na potwierdzenie kłamstwa. Jeżeli udowodnisz, że jest kłamcą, to ja wyrzeknę się pogaństwa i zostanę chrześcijaninem”. „Sprawa zakończona” – orzekł sędzia, oszust odebrał więc laskę i obaj z właścicielem lombardu wyszli na ulicę. Ale Święty nie chciał mieć żadnego udziału w tym łajdactwie. Po ulicy potoczył się wóz, który potrącił oszusta i przejechał po lasce. Złote monety rozsypały się po ziemi, sędzia oddał je pożyczkodawcy, zrugał oszusta, po czym z radością usłyszał, jak właściciel lombardu podziękował Świętemu Mikołajowi i przyjął wiarę chrześcijańską.
Nietrudno zrozumieć, czemu właśnie Świętego Mikołaja wybrano patronem Pożyczkodawców i Właścicieli Lombardów. Istotnie, trzy kule wiszące w lombardach mogą mieć związek z osobą Świętego. Zazwyczaj tłumaczy się je jako element tarczy heraldycznej, należącej niegdyś do domu
Medyceuszy, bankierów królewskich rodów w okresie Renesansu. Bardziej urzekające i prawdopodobnie dokładniejsze wytłumaczenie brzmi, że lichwiarze pamiętając, jak dobry był Święty dla dwóch z nich, wzięli trzy okrągłe węzełki, w które Mikołaj schował złoto na posag dla ubogich córek i uczynili z nich symbol swojego cechu. Kiedy już przy tym jesteśmy, jego patronat nad marynarzami prowadził również do przyjęcia go jako obrońcy także przez żeglarzy, będących mocno wątpliwej reputacji. Świętego Mikołaja wybrano bowiem na patrona piratów, kiedy było ich pełno na wodach całego świata.
Jak zatem doskonale widać, Święty Mikołaj jest postacią równie dostojną, co życzliwą i pełną miłosierdzia. Wbrew panującemu obecnie przekonaniu, nie ma jednak nic wspólnego z lekkoduchem latającym po świecie saniami z donośnym śmiechem z przepony. Wydaje się wręcz, że współcześnie propagowany, rzekomy święty, rozdaje prezenty bez konkretnego powodu.
Należy pamiętać, że jak każdy święty, Mikołaj umiłował przede wszystkim Chrystusa. To przyglądanie się Jego obliczu i gorąca chęć naśladowania Zbawiciela sprawiły, że z taką troską litował się nad losem dzieci i ubogich. Zarówno w tym wspaniałym, przedświątecznym okresie, jak i przez cały rok należy pamiętać właśnie o tej kwestii. Nie liczą się kolorowe światełka, ozdoby czy nawet prezenty. Liczy się Chrystus, który przyszedł na świat dla naszego zbawienia. Święty Mikołaj rozumiał to doskonale i to zapewne dlatego stał się ukochanym świętym zarówno dzieci, jak i dorosłych.
Spędziłem kilkanaście godzin przygotowując się do tego tekstu i pisząc go. Jeśli uważasz go za wartościowy, udostępnij go by inni mogli skorzystać z tej pracy i wiedzy.