Popularna pro-aborcyjna fundacja „Dziewuchy Dziewuchom” poszła o krok dalej w normalizowaniu kwestii mordowania nienarodzonych. Aborcjonistki piszą wprost:
„Możesz być katoliczką i mieć aborcję. To nie grzech, to Twoje prawo”.
Kłamstwo to wydaje się tak absurdalne, iż ciężko uwierzyć, że zostało napisane zupełnie poważnie. Aborcjonistki wydają się zupełnie zapominać o tak fundamentalnej dla katolików kwestii, jak konieczność przestrzegania dekalogu. Piąte przykazanie „Nie zabijaj” najwyraźniej musi wydawać im się kompletną abstrakcją. Co więcej, bez cienia refleksji przekonują, iż jedno drugiego wcale nie wyklucza: można zabić swoje dziecko bez wyrzutów sumienia. Nawet nie trzeba iść później do spowiedzi! Według ich wizji świata, nie jest to przecież nic złego, gorszącego czy choćby wątpliwego moralnie.
Zastanawiający jest tutaj sam fakt użycia przez skrajne feministki słowa „grzech”. Wydaje się, że zostało przez nie kompletnie zepchnięte do lamusa. Cudzołóstwo nie jest grzechem, jest przygodą, z której kobieta może czerpać nowe doświadczenia. Zamordowanie własnego dziecka, ponieważ jego istnienie nie odpowiada jej z jakiegokolwiek powodu także nie jest grzechem. Czym zatem jest? Jest, rzekomo, jej prawem. Należy pominąć tu kwestię prawa dziecka do życia. To wydaje się nieistotne w chwili, gdy jego matka czuje jakikolwiek dyskomfort związany z faktem noszenia go w swoim łonie. Ale któż by się przejmował takim szczegółem, jak choćby prawa człowieka?
„Prawa człowieka to zespół praw i wolności, które przysługują każdemu człowiekowi bez względu na rasę, płeć, język, wyznanie, przekonania polityczne, pochodzenie narodowe i społeczne, majątek itp. Prawa człowieka są niezbywalne (nie można się ich zrzec) i nienaruszalne” - czytamy w definicji.
Jak informuje Amnesty International, jedna z ulubionych organizacji feministek, prawa te przysługują każdemu z nas i wynikają z „samego faktu bycia człowiekiem”. Zastanawiająca jest wybiórczość, z jaką tego typu kobiety postrzegają kwestię praw. Krzyczą o nich głośno w przypadku imigrantów szturmujących Europę, lecz w kwestii nienarodzonych nagle nabierają wody w usta. Co ciekawe, zwolenniczki aborcji głośno krzyczą o swoim „prawie do aborcji”, uznając je właśnie za jedno z podstawowych praw człowieka. Zupełnie zapominają o prawie do życia, które przysługuje nienarodzonym dzieciom. One jednak, ich zdaniem, wcale nie są ludźmi.
Wyjątkowo istotne jest, by zdawać sobie sprawę z sytuacji, jaka w sprawie aborcji panuje w Polsce. Wiele kluczowych informacji zawartych zostało przez Tomasza Terlikowskiego w pozycji „Prawo do życia. Zdradzona nadzieja”. Pozycja opisuje między innymi, jak nasz kraj odwrócił się od chrześcijańskich wartości i zaczął grać życiem dla korzyści politycznych. O tym aborcjonistki również nie wspominają.
Szatańska retoryka wspięła się na wyżyny kreatywności i sprytu, przez dziesiątki lat starając się wmówić milionom ludzi, iż człowiek wcale człowiekiem nie jest. Same zwolenniczki aborcji chętnie podchwytują tę narrację. W ich mniemaniu, maleńkie dziecko jest „zlepkiem komórek”, „bezmyślnym płodem”. Z niezwykłą wściekłością reagują na wszelkie ruchy pro-life, które pokazują drastyczne obrazy tego, jak ów „zlepek komórek” wygląda po „udanej aborcji”. Maleńkie, poszarpane rączki i nóżki nie przekonują aborcjonistek. Wydaje się, że żyją one w swojej bezpiecznej bańce, do której nie mają dostępu ani niepodważalne fakty, ani zdrowy rozsądek.
Z pewnością świetną inicjatywą wykazują się ruchy pro-life informujące społeczeństwo o tym, jak wygląda życie człowieka od poczęcia. Wiedząc, jak zachowuje się on na najwcześniejszym poziomie rozwoju pozwala uświadomić sobie, iż już od samego początku jest on Dzieckiem Boga. „Życie człowieka zaczyna się w momencie poczęcia. W tej chwili zostają określone takie cechy dziecka jak: płeć, kolor oczu, włosów i skóry, tendencja do wysokiego lub niskiego wzrostu, krzepkie zdrowie lub skłonność do pewnych chorób” – czytamy w materiale na stronie pro-life. Przeczytanie kilku kluczowych zdań wystarcza, by uświadomić sobie jak daleki jest kreowany powszechnie obraz „zlepka komórek” od rzeczywistości.
Teraz należy nadmienić, iż w Polsce aborcja jest legalna, w określonych przypadkach, aż do 12 tygodnia cięży... W Nowym Jorku z kolei całkiem niedawno zalegalizowano aborcję do 9 MIESIĄCA ciąży.
Chyba każdy z nas spotkał się choć raz z hasłami: „Moje ciało, mój wybór!”, czy „Wara od mojej macicy!”. Istnieją, rzecz jasna, znacznie bardziej wulgarne teksty, które „dumne, wojujące feministki” na cały głos krzyczą na ulicach. Jest to, rzecz jasna, wyjątkowo przebiegle skonstruowane hasło. Już w podstawówce dzieci uczą się, iż każdy człowiek posiada odmienne DNA, oddzielne narządy wewnętrzne. Część genomu dziedziczy po ojcu, część po matce. Już w momencie zapłodnienia, jego DNA jest zupełnie unikatowe i niepowtarzalne. Maleńkie dziecko jest zupełnie inną osobą, odrębną jednostką, jedynie przez dziewięć miesięcy żyjącą w łonie matki.
Nikt jakoś nie zastanawia się nad daniem wyboru dziecku, czy chce ono żyć, czy umrzeć w męczarniach. Pamiętamy przecież, iż już od 9 tygodnia życia człowiek odczuwa ból. Nie zraża to jednak zupełnie aborcjonistek. Na stronie Federy – „Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny” można bez trudu znaleźć poradnik dotyczący dokonania aborcji w domu. Jak czytamy, „Aborcja domowa metodą farmakologiczną jest możliwa do 22. tygodnia ciąży (samodzielności płodu do przeżycia poza organizmem osoby w ciąży). Po tym terminie można narazić się na zarzut dzieciobójstwa”. Czym zatem jest „problem”, którego chcą się pozbyć aborcjonistki? Czy w ich łonach żyje „zlepek komórek”, skoro dokonując aborcji „narażają się” na zarzut dzieciobójstwa...?
Warto podkreślić, iż dziecko nie pojawiło się „ze swojej winy”. Żadne dziecko nie powstało samo z siebie, o czym aborcjonistki często wydają się zapominać. Według ich narracji, wydawać by się mogło, iż dzieci biorą się ot tak, z powietrza. Biedne feministki załamują ręce, zupełnie nieświadome, jak też do tego doszło...
To one jednak w pewnym momencie życia podjęły pewne decyzje, których konsekwencji jako osoby dorosłe, powinny być w pełni świadome. Dziecko nie ma wyboru co do miejsca, w jakim spędzi swoje życie płodowe. One miały wybór, czy decydować się na współżycie, czy nie. Jak same podkreślają, zaledwie ok. 4% niechcianych ciąży to ciąże będące konsekwencją gwałtu czy zagrażające życiu kobiet. Reszta to kobiety, które po prostu nie chcą mieć dzieci. A, jak przekonują aborcjonistki, „każdy powód do aborcji jest dobry, jeśli jest Twój”. Czy karanie dziecka śmiercią za swoją nieodpowiedzialność jest więc sprawiedliwe? Czy jest to odpowiedzialne postępowanie? Absolutnie nie. Tym bardziej nieodpowiedzialnym wydaje się „zrzucanie” winy i konsekwencji swoich własnych czynów na najniewinniejsze, najbardziej bezbronne istoty na Ziemi.
Jak powiedział sam Pan nasz, Jezus Chrystus:
„Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnie uczyniliście” Mt 25
Kłamstwa głoszone przez aborcjonistki nie zostaną zignorowane w ostatecznym rozrachunku. Tak jawna niegodziwość i walka z ukochanymi Dziećmi Bożymi nie ujdzie im płazem. Chrystus bowiem jest Pasterzem, który „zna swoje owce po imieniu”. Wszystkie, bez wyjątku. Także te nienarodzone. Mimo usilnych starań Szatana i jego pomocników oraz pomocniczek na Ziemi, żadne z imion „tych najmniejszych” nie będzie przez Niego zapomniane. Nie zapomni on również o tych, którzy sprowadzili na nich okrutną i niesprawiedliwą śmierć. I nie ma tu znaczenia czy winowajcy wierzą, czy nie wierzą, iż dosięgnie ich sprawiedliwość. Na końcu czasów odpowiedzą za kłamstwa, które głosili za życia. Chrystus bowiem jest Sędzią Sprawiedliwym.
Spędziłem kilkanaście godzin przygotowując się do tego tekstu i pisząc go. Jeśli uważasz go za wartościowy, udostępnij go by inni mogli skorzystać z tej pracy i wiedzy.