Przezabawne oskarżenia o prześladowanie Kopernika ze strony Kościoła można obalić wysyłając zdjęcie jednej strony z dobrej książki nt historii tamtego okresu. Problem w tym, że dobrych książek już niewiele zostało, bo proces kształcenia turboateistów siłą rzeczy wymaga odpowiednio spreparowanej literatury. A skoro można uczyć, że Lenin i Luter to bohaterowie, to można też uczyć, że ceniony naukowiec i przyjaciel biskupów był jednak ich śmiertelną ofiarą. Zobaczmy, jak było naprawdę i wyrośnijmy z antyklerykalizmu budowanego na artykułach z Wikipedii.

A jeśli czytać jednak lubisz, zapraszam. Źródełka oczywiście na dole.

 

Słowo o samym Koperniku

Kopernik żył w latach 1473 – 1543, jednak afery z nim związane nie zakończyły się w momencie jego śmierci. Właściwie dopiero po niej zaczęły się na dobre, bowiem to za czasów Galileusza (zmarł 100 lat po Koperniku) teoria heliocentryczna towarzyszyła większym emocjom, mimo że w sporze z G. w ogóle nie o nią chodziło.

Kopernik był kanonikiem kapituły we Fromborku, ale nie ma dowodów, by przyjął faktycznie święcenia, jak twierdzą niektórzy. Był jednak religijny i jak cała jego rodzina należał do Trzeciego Zakonu Świętego Dominika.

Praca Kopernika i faktyczne stosunki z duchowieństwem

Kopernik był niesłychanie szanowany przez duchowieństwo katolickie. W latach 1512-1517 V Sobór Laterański korzystał z jego ekspertyzy podczas wprowadzania reformy kalendarza. W 1531 roku Kopernik przygotował dla przyjaciół zarys swojej teorii astronomicznej, czym zwrócił na siebie znaczną uwagę, a papież Klemens VII zwrócił się do Johanna Alberta Widmanstadta o wygłoszenie publicznego odczytu na ten temat w Rzymie. Papież był pod dużym wrażeniem tego, co usłyszał.

Znajomi (w tym wielu duchownych) namawiali Kopernika do publikacji pełnej wersji swojego dzieła, tak by mogło docierać do większej publiczności. Mikołaj przystał na to i wydał swoje słynne “O obrotach sfer niebieskich” w formie sześciu ksiąg i zadedykował tę pracę papieżowi Pawłowi III w 1543 roku.

W swym dziele korzystał z dorobku współczesnych mu astronomów, ale także dużo wcześniejszych, wielkich umysłów – Arystotelesa i Ptolemeusza. Niestety, mimo całego geniuszu Kopernika musimy pamiętać, że mylił się także w pewnych kwestiach (m.in. twierdził, że ciała niebieskie są idealnie kuliste), a pomyłki i niemożność udowodnienia części twierdzeń utrzymywały jego teorie w sferze… cóż, teorii. Z tego faktu wypływa z resztą niezrozumienie stosunku Kościoła do Galileusza i nieprzyjmowania przez papiestwo “na wiarę” tego, czego przecież Kopernik ani Galileo udowodnić nie umieli, a głosili.

W tym miejscu trzeba koniecznie wspomnieć o typowej, protestanckiej praktyce propagandowej i dezinformacyjnej wymierzonej w Kościół katolicki. Mimo, że na pewno każdy z nas słyszał o “kościelnym prześladowaniu Kopernika”, nikt nie wie, że to Luter i Kalwin byli jego największymi przeciwnikami i nie trzymali tego w tajemnicy. Brak wiedzy teologicznej i naukowej w połączeniu z planem oderwania Kościoła od władzy skłonił Lutra do uznania Biblii za dosłowne i jedyne źródło wiary, przez co protestanci powszechnie krytykowali Kopernika i Galileusza za sprzeciwienie się Biblii. Dokładniej chodziło o fragment Księgi Jozuego opisujący zatrzymanie ruchu słońca na nieboskłonie.

Ba, odrzucali nawet Arystotelesa. Ma to swoje źródło w koncepcji nieracjonalności Boga i świata (albo raczej braku konieczności bycia racjonalnym), jaką wymyślili protestanci. Później tę krytykę zaczęli oczywiście przypisywać Kościołowi. Aby nie być gołosłownym, cytuję:

„Arystoteles jest niecnym przedmurzem papistów. (…) Jest to zjełczały filozof, smarkacz, którego należy umieścić w chlewie (…) bezwstydny oszczerca, komediant (…) Gdyby nie istniał cieleśnie, uważałbym go bez skrupułów za prawdziwego diabła” (1)

Mimo tych ataków ze strony protestanckiej, Kopernika nie spotkało nic złego. Jak widzimy wyżej, nie tylko publikował otwarcie swoje twierdzenia, ale na dodatek dedykował je zafascynowanemu papieżowi. Gdyby tak ogromna nienawiść do nauki panowała w KRK, logiczne byłoby “naprawienie” problemu Kopernika jak najszybciej.

Słowo o Galileuszu

Galileusz żył w latach 1564-1642, zmarł więc 100 lat po Koperniku. Prowadził on liczne badania, a obserwacje astronomiczne z pomocą teleskopu pozwoliły mu obalić pewne elementy teorii Ptolemeusza opisujące geocentryczny model wszechświata. Obalił także twierdzenie Kopernika (i starożytnych) o idealnej kulistości ciał niebieskich, gdy znalazł góry i kratery na Księżycu. Odkrywając dodatkowo cztery księżyce Jowisza poruszające się wraz z nim po jego orbicie, zaobserwował zjawisko przyciągania nieznane starożytnym ani średniowiecznym ludziom. Był to więc umysł nieprzeciętny, ale jak się zaraz dowiemy – miał wybujałe ego i lubił rozciągać swoje teorie na dziedziny, w których nie był wykształcony..

Faktyczne relacje Galileusza z Kościołem

Początkowo nie było żadnych spięć. Galileusz miał dobry kontakt z najwyższymi hierarchami Kościoła, a z kościelnymi naukowcami wymieniał się wiedzą. Znany jest na przykład list o. Christophera Claviusa, w którym informuje on Galileusza o potwierdzeniu jego obserwacji przez jezuickich astronomów. Rok później trafia do Rzymu i również zostaje przyjęty po przyjacielsku. Papież udzielił mu audiencji, a jezuiccy naukowcy wydali przyjęcie na jego cześć. Sam pisze do znajomego te słowa opisując wizytę:

“Zostałem przywitany przez wielu przychylnie nastawionych znamienitych kardynałów, prałatów i książąt tego miasta”

Trzeba tutaj dodać, że kłamstwem jest, jakoby średniowieczny i renesansowy Kościół składał się z niewykształconego motłochu. Rzym zawsze opiekował się naukowcami podobnie jak artystami (choć słyszałeś zapewne tylko o wspieraniu tych drugich) i tak też było za czasów Galileo. Pracował on i wymieniał się doświadczeniami z jednymi z największych umysłów tamtych czasów. Przykładowo, o. Grienberger był świetnym astronomem tamtych czasów i wynalazcą, a także samodzielnie weryfikował prawdziwość zapisków Galileusza z jego obserwacji. Uważa się, że przyczynił się też do powstania dzisiejszej lunety.

Z kolei o. Clavius uznawany był za topowego matematyka tamtego okresu, którego najważniejszym dziełem jest wyliczenie odpowiedniej ilości dni zwykłych i przestępnych w nowym kalendarzu. Uczeni do dziś dziwią się, jak możliwe było obliczenie takich rzeczy w ówczesnych warunkach.

Galileusz opowiada się za Kopernikiem

Pierwszy raz za Kopernikiem staje Galileusz w roku 1612 w dziele “Listy o plamach na Słońcu”. Czy Kościół go zaatakował? Nic podobnego. Gratulacje przychodziły do G. nawet od kardynałów i przyszłego papieża Maffeo Barberini (późniejszy Urban VIII).

Faktem jest, że Kościół nie zakazywał stosowania teorii kopernikańskiej, która słusznie uznawana była za teoretyczne rozważania niemożliwe wówczas do udowodnienia, ale na podstawie wstępnych obserwacji potencjalnie prawdopodobne. Konflikt z Kościołem nie wychodził więc ze stosowania teorii kopernika, a raczej z głoszenia jej jako pewnik mający zburzyć wszystko, co do tej pory odkryto i ustalono. Była to więc sytuacja zupełnie naturalna – Kościół nie zatwierdził teorii nieudowodnionej, za to sprzeciwił się głoszeniu wniosków, których nawet sam Galileusz nie dał rady niczym poprzeć. Krytycy powinni zastanowić się, czy dzisiejsza nauka zatwierdza i publikuje teorie każdego bez dowodów? Odpowiedź jest jasna.

Galileuszowi daleko było zresztą do nieomylności. Nie tylko religijnie wierzył we wszystko, co napisał Kopernik, ale także wykazywał zabobonne raczej przekonania, jak np. to, że przypływy i odpływy są efektem ruchu Ziemi. Kościół uznawał, że system kopernikański należy badać, ale uznawać za mocną hipotezę do momentu pojawienia się niezbitych dowodów. Tutaj zaczyna się konflikt – w momencie, gdy Galileusz wychodzi poza naukę i wkracza w dziedzinę, o której nie ma pojęcia.

Nauka? Nie, po prostu paplanie o tym, czego się nie rozumie

Galileusz, nie mając niezbitych dowodów na swoje twierdzenia uznał je mimo wszystko za pewnik i wymyślił sobie misję zbawiania świata poprzez naciąganie tekstu biblijnego do potrzeb nowej “wiedzy”. Zasugerował ponowną interpretację Pisma Świętego (a więc całego 1500 letniego nauczania Kościoła), co w połączeniu z własną teologiczną niewiedzą doprowadziło go do uznania Biblii za zestaw bajek mających trzymać motłoch na łańcuchu.

Nie jest to bynajmniej jakaś niedawno wykopana, czy sfabrykowana przeze mnie informacja. Te fakty przedstawia już hrabia Józef Tyszkiewicz w książce “Inkwizycja Hiszpańska” z 1929 roku:

“Prawdą jest zupełnie odmiennej natury fakt, oto Kopernik był wierzącym katolikiem, a Galileusz humanistą-liberałem i do swej pracy o obrocie Ziemi wmieszał rozmaite wnioski teologiczne, typowym modernizmem zarażone komentarze Pisma Świętego, najzupełniej mylne, które do dziś również są potępione”

Zwróćmy uwagę na to, że nie ma tu mowy o astronomii, bo nikt nie widział w niej nic złego. Trzeba mieć też świadomość, że Galileo za swe (anty)teologiczne dywagacje dostał po prostu reprymendę i sam przysiągł odwołać i nie głosić więcej swoich tez.

Kiedy pokusa szerzenia swoich wymysłów wygrała z sumieniem, złamał on obietnicę i znowu promował swoje teorie. Wtedy dopiero został wezwany przez trybunał Inkwizycji i wziął udział w dyspucie teologicznej z inkwizytorami. Debatę przegrał i przekonany przez naukowców kościelnych znów odwołał swoje tezy.

Nieprawdziwość mitu “męczennika nauki” pokazuje nawet treść listu samego Galileusza, którego fragment brzmi:

“W Piśmie Świętym znajduje się wiele zdań fałszywych, nie jeśli chodzi o rzeczywiste znaczenie, lecz napisanych w ten sposób, aby dostosować się do ignorancji licznego ludu”

Mamy tu więc do czynienia z typową “oświeceniową” arogancją i poszerzaniem swoich wątpliwych kompetencji w zakresie, o którym nie wie się praktycznie nic. List ten pokazuje jednak, czego faktycznie dotyczył proces. Inkwizycja powiedziała po prostu “nie masz praw ani wiedzy, by modyfikować Biblię i odrzucać piętnaście wieków dorobku teologii”.

Mistrzostwa w szkalowaniu papieży

Tzw. męczennik nauki nie stracił w jej imię włosa z głowy, za to za publiczną obrazę papieża ukarano go zdecydowanie zbyt lekko (o tym w ostatnim akapicie). Co więcej, nie ograniczył się do jednego tylko namiestnika Chrystusa.

Poza samymi manipulacjami teologicznymi, powodem do “uciszenia” Galileusza była bowiem obraza ad personam skierowana bezpośrednio do Ubrana VIII oraz fikcyjna postać o imieniu Simplicio – tępy arystokrata w galileuszowej rozprawie “Dialog na temat dwóch największych systemów świata, ptolemejskiego i kopernikańskiego”, który z kolei miał “reprezentować” papieża Pawła V.

Warto dodać, że początkowo kuria rzymska udzieliła tej książce imprimatur (bo, jak wspomniałem, astronomiczne jego rozważania nikomu nie wadziły), które cofnięto dopiero, gdy obraza głowy Kościoła wyszła na jaw.

Skoro nie prześladowanie, to może chociaż jakaś kara?

Kara owszem była. Przerażająca, że aż wstyd katolikowi pisać. Już lepszy chyba stos…

A mówiąc całkiem serio, Galileusza skazano na codzienne czytanie Psalmów, co i tak później robiła za niego zakonnica. Do końca swoich dni Galileusz nie tylko dożył w spokoju w kosztownym pałacu , ale także realizował swoje badania, dokonywał kolejnych wspaniałych rzeczy i pobierał niemałą emeryturkę od papieża, z którym regularnie dyskutował na temat swoich badań i nauki.

Źródła:
(1)Cytat o Arystotelesie można znaleźć tak w “Prawdziwym obliczu Lutra” ks. Gleize jak i w linku (klik) na str. 14:

“Jak Kościół katolicki zbudował zachodnią cywilizację” T.E. Woods, s. 75-83
“W obronie Świętej Inkwizycji” R. Konik s. 121-124
“Inkwizycja hiszpańska” J. Tyszkiewicz s. 51-52
List Galileusza: “I documenti del processo di Galileo Galilei” red. M. Pagano, Citta del Vaticano, Archivo Vaticano, Roma 1984, s. 72